środa, 28 maja 2014

♥ Rozdział 12 ♥

 Haruka leżał bez ruchu już od dłuższego czasu, przyglądając się białemu sufitowi swojej sypialni. Mimo, iż była sobota, nie miał nic ciekawego do roboty. Przez swoją pedantyczną naturę już wczoraj, zaraz gdy wrócili ze spotkania, podczas którego szorowali basen, wysprzątał cały dom. Jego siostrzyczka natomiast znowu wylegiwała się na kanapie, oglądając tv.
 "Ciekawe co teraz robi Kumin..." i ta myśl wywołała u niego takie zawstydzenie, że mimowolnie zaczął tarzać się po łóżku, niemalże krzycząc "Nie, nie, nie, nie, nie!", aż w końcu zleciał na podłogę, tym samym jako tako się uspokajając.
  - Muszę się w końcu przyznać przed sobą. To koniec. Przegrałem. Podoba mi się... - Zaczął sam do siebie przybitym tonem, jednak nie dane było mu skończyć.
  - Braciszku! Telefon! - Chitanda zawołała go z drugiego końca mieszkania, następnie ponownie przykładając słuchawkę do ucha. - Miło, że dzwonisz. Braciszek umiera z nudów... aż mi się go szkoda robi. Kumin~senpai, ja... - I w tym momencie została jej wyrwana słuchawka.
  - Mogłaś go przynieść, zamiast się drzeć. - Burknął. - Halo?
  - Yo, Haruś! - Przywitała się rozradowana szatynka.
  - K~K~Kurusu! - Pisnął cały czerwony, o mało nie upuszczając słuchawki.
  - Ano. Dzwonię, żeby zaprosić ciebie i Chi~chan do Wesołego Miasteczka. Pamiętasz? Gadaliśmy o tym, jak jechaliśmy na wycieczkę. Dziś jest jakaś tam specjalna oferta... koniec końców spotkamy się na stacji kolejowej we wschodniej dzielnicy miasta tak za... półtora godziny. Będziecie?
  - Wiesz, że mogłaś to powiedzieć mojej siostrze? Naprawdę musiałem się tutaj fatygować? - Spytał delikatnie skrzywiony, zaczesując swoją grzywkę.
  - No... nie... ale chciałam usłyszeć twój głos jak najwcześniej... - I w tym momencie czerwona twarz Haruki nabrała jeszcze mocniejszego odcieniu.
  - Jasne... rozumiem... za półtora godziny na stacji i jedziemy do Luna parku. Pa. - Zaraz po wypowiedzeniu tych słów się rozłączył, z zażenowaniem odkładając komórkę.
  - Nii~chan... masz gorączkę? - Chitanda z zaniepokojeniem przyłożyła dłoń do jego czoła, a ten tylko odwrócił wzrok. Zdziwiona czarnowłosa zabrała rękę, stała chwilę przyglądają mu się, po czym zrozumiała o co chodzi. Zachichotała, odwróciła się na pięcie i w podskokach ruszyła w stronę swojego pokoju. Gdy już się tam znalazła, zasunęła drzwi, mimowolnie się krzywiąc. Nawet jeśli obiecali im opiekę... i powiedzieli, że mogą im zaufać... ta nie potrafiła. Nawet nie chciała spróbować się z nimi zaprzyjaźnić przez zdradę z przeszłości. Był to jeden, jedyny raz... a mimo to sprawiło to, że po prostu nie potrafiła już uwierzyć komuś na słowo. A to wszystko przez jej ojca, któremu zaufała... i jak to się skończyło...?
  - Co lepsze: zwykła biała koszula z krótkim rękawkiem czy jakiś podkoszulek? - Spytał, wparowując do jej pokoju bez pukania, gdy ta akurat zakładała bluzeczkę.
  - Myślę że koszula. Z resztą nawet gdybym powiedziała, że czarna podkoszulka i tak byś ją wybrał. - Wzruszyła ramionami, chwytając różowy sweterek. - Niepotrzebnie się przejmujesz. Kumin nie zwraca uwagi na ciuchy. - Dodała, po czym zarzuciła sobie go na plecy, omijając brata i wychodząc z pokoju. Relacje między nimi na ogół wyglądały o niebo lepiej. Problemem było podejście dziewczyny. Podczas, gdy brat idealnie wpasowywał się w sytuację, ta nie potrafiła.
  - Ja chyba jednak zostanę w do... - Zaczęła, odwracając się, jednak jej brat zasłonił jej usta dłonią.
 - Chcesz mnie wkurzyć? Jesteś popularna, a mimo to ustawiasz wokół siebie barierę. Izolujesz się i nie pozwalasz każdemu się do siebie zbliżyć. To wkurzające. Uśmiechasz się każdego dnia, starasz się sprawiać pozory, że wszystko jest pięknie i ładnie, a tak naprawdę wszystko w sobie dusisz, zachowując się w tym momencie jak nic nie warty gówniarz. Zauważ, że i oni i ja naprawdę chcemy tobie pomóc, głupia. Ciebie to nic nie obchodzi, ale ja nie mogę patrzeć jak cierpisz. Zrozumiesz to wreszcie? Od dziesięciu lat nie widziałem cię, jak się szczerze cieszysz. Od dnia, w którym po raz pierwszy poszliśmy do laboratorium, twoje oczy nie zaświeciły się ani razu... nie tylko tobie jest z tym ciężko... ale postaraj się ogarnąć. To co było się nie od stanie... nie była to twoja wina. Ale to co będzie to już inna działka... daj sobie pomóc, bo w przeciwnym razie to się źle skończy. Nie tylko dla ciebie, ale też dla mnie. Stracę to, co jest dla mnie najważniejsze. Swoją jedyną siostrę. - Odparł, następnie idąc do swojego pokoju.
***
  - To gdzie teraz? - Spytała rozradowana blondynka, rozglądając się do okoła. Rikka szła wtulona w Yuutę, co chwila poprawiając swoją czarną sukienkę przed kolano. Robiło się coraz cieplej, tak jak przystało na maj. Za Dekomori biegała rozradowana Kurusu, wskazując co chwila na najbliższe atrakcje. "Wygląda trochę jak szczeniak..." ~ taka myśl pojawiła się w główce Shinki, która szła na samym końcu, zaraz przed rodzeństwem, które nadal zajadało się różową watą cukrową.
  - Hmm... nie wiem jak wy, ale jestem głodna. Chodźmy do fast fooda.- Odparła granatowo~włosa, ciągnąc swojego chłopaka i różowooką w stronę najbliższego baru.
  - Przecież dopiero co jadłaś hot dogi... - Zauważyła zdziwiona Chitanda.
  - Rikka jest podobna do krowy. Ma cztery żołądki. - Stwierdził Yuuta, za co niższa o głowę dziewczyna dźgnęła go palcami między żebra. Ten pisnął niczym rasowa, obmacywana dziewica, uskakując w bok.
  - Hyhy... to twój punkt witalny, tak jak myślałam. Jeszcze raz porównasz mnie do krowy a możesz pożegnać się ze brwiami. - Stwierdziła, dmuchając w dwa palce, jakby był to pistolet.
  - Po za tym krowa ma jeden żołądek podzielony na cztery komory: żwacz, czepiec, księgi i trawieniec. - Westchnęła zdegustowana Shinka, wchodząc do lokalu. Wszyscy zamówili jedzenie, następnie siadając przy jednym ze stolików. Oczywiście na zamówienie musieli czekać ponad dwadzieścia minut, co wzbudziło w nich jeszcze większy apetyt.
  - Chwila... Deko, a ty przypadkiem nie byłaś na diecie? - Spytała zdziwiona Kumi, zajadając się swoimi frytkami.
  - Eee... nieee... - Zachichotała nerwowo, zerkając w bok. Shinka zmierzyła ją wzrokiem, następnie jednym zgrabnym ruchem zabierając jej hamburgera sprzed nosa. - Ej! To moje! - Pisnęła, rzucając się na dziewczynę.
  - Wczoraj przez dwie godziny narzekałaś mi, że ci się przytyło i że musisz zrzucić brzuszek przed wakacjami, które są za niecałe dwa tygodnie. Tak więc musisz się pospieszyć z tym postanowieniem. - Mruknęła, marszcząc brwi. Chwilę się szarpały... żeby po tym wszyscy mogli ze zdziwieniem jak Liderka przywiązywała Dekomori do krzesła... jej własnymi kucykami.
  - Za co? - Jęknęła żałośnie, a Shinka zaczęła zjadać jej zamówienie, ignorując jej chlipania.
  - Cicho tam. Nikt cię o zdanie nie pyta. A teraz się pospieszcie, bo zaraz zamykają Dom Próbnych Małżeństw. - Mruknęła złotooka, powoli kończąc.
***
  - Co tu robicie? - Spytała Liderka, patrząc krzywo w stronę piątki osób, znajdujących się w sali, którą zarezerwowali na sztuczny ślub. Rikka była już przebrana w suknię ślubną. Z resztą, Kumin i Dekomori również. Shinka natomiast, wraz z Haruką i Yuutą mieli na sobie garnitury.
 Z nich wszystkich rozpoznała jedynie dwie. Jedna miała na sobie mundurek liceum, do którego uczęszczała paczka przyjaciół. Była to fioletowłosa, która dzień wcześniej wyznała uczucia Shince. Dekomori pobladła, stając za brunetką, którą złapała niepewnie za przedramię. Drugą natomiast była różowowłosa, którą i Liderka, i  Tsukume znali aż za dobrze.
  - Yuuta~! - Pisnęła uradowana, rzucając mu się na szyję, czym przyprawiła Rikkę o niemałe zakłopotanie... wstyd... i zdenerwowanie. Otworzyła szerzej niebieskie oko, ledwo się powstrzymując przed atakiem. Nie lubiła, gdy ktoś nadmiernie zbliżał się do jej chłopaka. W szczególności dość ładne osobniczki płci żeńskiej.
  - Shichimya... dawnośmy się nie widzieli... - Mruknął skrzywiony, odczepiając niebieskooką dziewczynę od siebie, a następnie przyciągając w swoją stronę Rikkę.
  - Kim oni są? - Zapytała niepewnie Chitanda, łapiąc swojego brata za rękę z jednej strony. Z drugiej natomiast chwyciła ją Kumin, przyprawiając tym samym Harukę o niemałe rumieńce. "W takim tempie będzie powszechnie znany jako "Pan Pomidor"..."
  - Magami i Wybrańcami z innej drużyny. - Mruknęła Kurusu, przyglądając się im bacznie różowymi oczkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz